Lubię czytać.

Lubię czytać. Uwielbiam, często nie mogę się wręcz doczekać kiedy wezmę do ręki książkę.  Ten zapach farby drukarskiej  …  Książkom zawdzięczam to, że noszę okulary – to skutek czytania nocami, przy kiepskim oświetleniu, często pod kołdrą. Na starość trudno byłoby mi zaakceptować fakt utraty wzroku, tego, że nie będę mógł czytać. Chcę wtedy, jeśli Bóg da, wrócić do wielu książek: na które brakło czasu a kiedyś pieniędzy.

Pamiętam to uczucie: książka na którą mnie nie stać. Księgarnia św. Wojciecha w Poznaniu, ona stoi na półce, oglądam ją i … odkładam po przeczytaniu kilku fragmentów. Byłem wtedy tam razem z moim proboszczem. Już przy kasie dostałem tę książkę do ręki. Zaskoczony: skąd, jak? Kupił mi ją, zauważył pewnie jak ją przeglądałem, z jakim wyrazem twarzy odkładałem na półkę. Domyślił się i kupił mi książkę. Nie zawsze jednak miałem przy sobie anioła.

Książki mnie kształtują, rozwijają. Zauważam, że kiedy nie czytam to nie mam nic do powiedzenia, powtarzam się. Często jest tak, że mówię coś a później to samo wyczytuję w książce, po którą sięgam po latach. Tak, książki mnie rozwijają: moją wyobraźnię, sposób myślenia, dostarczają mi przeżyć, inspirują. Zaspokajają głód o którym pisałem w poprzednim tekście.

Kiedyś mogłem czytać tylko fragmenty. Było to tak, że w książkach, które znajdowałem na strychu domu były przedruki fragmentów, pojedynczych rozdziałów z innych książek. Na końcu, na szczęście, było podane kto jest autorem tekstu i jaki jest tytuł całości książki. To nauczyło mnie wybierać – co chciałbym przeczytać i szukać. Trzeba było pójść do biblioteki, sformułować prośbę, poszukać w katalogu i na półce. Trzeba było nawiązać z kimś relację żeby zaspokoić własne marzenia. Niby nic a to właśnie uczyło życia.

Rozmowy. W podstawówce, na przerwach. Wymienianie się książką – był tylko jeden egzemplarz w bibliotece na całą szkołę. Czekanie czy kolega zdąży przeczytać na dzisiaj bo jestem następny w kolejce. Wreszcie mam: książkę i dwa dni na przeczytanie, bo następny czeka a tyle pracy w domu. I te rozmowy: co mi się najbardziej podobało, prostowanie jeden drugiego, dodawanie szczegółów, podpowiadanie, że jeszcze to …  Mateusz, Mariusz dzięki za ten czas. Dla jasności – nie mówię o lekturach. Tak, to dawało podwaliny pod życie.

Kiedyś na lekcji historii podczytywałem pod ławką, bo nie mogłem się doczekać – o czym jest książka. Wysłuchałem wprowadzenia nauczycielki w temat, przerobiłem tekst z podręcznika, wypełniłem polecenia i ponieważ zrobiłem to szybko zacząłem czytać pod ławką. (Dla uściślenia: nie mówię tego, żeby się chwalić, że mam podzielną uwagę itp. – mówię o pasji) Pani Jola zauważyła to. Kiedy wypełnialiśmy kolejne jej polecenie, chodząc po klasie, podeszła do mnie i wzięła do ręki tę książkę spod ławki. Przejrzała, odłożyła, nic nie powiedziała. Na następnej lekcji, po zakończeniu, czekała na mnie z książką przyniesioną przez siebie dla mnie. Dzięki pani Jolu.

Jeśli dotarłeś do tego miejsca, szanowny czytelniku, zauważyłeś, że nie ma tutaj nic takiego jak: ulubiony autor, ulubiona książka. Wydaje mi się, że dopiero teraz jest na to czas. Mam nadzieję, że dowiem się o książkach, które warto przeczytać, że spotkam ludzi, którzy będą z pasją opowiadać o swoich ulubionych autorach. Mam w sobie głód przecież (to nawiązanie do poprzedniego tekstu). Tak, książkom zawdzięczam o wiele więcej niż to, że noszę okulary. Lubię czytać. A jak jest u Ciebie? Muszę kończyć Baca przyszedł.

Darek

Dodaj komentarz

Print your tickets